- Paracas 14.09.2015
Z Nazca szybciorem przemieściliśmy się do Paracas- jechaliśmy najbardziej wypasionym autobusem w Peru i to za…10zł (opłata za rezerwację, co oznacza, że zaoszczędziliśmy jakieś 100zł) nie, to nie była promocja, po prostu zapomniałam zapłacić za bilety w autobusie i odkryłam to dopiero dziś! Paracas na pierwszy rzut oka wygląda teraz mniej więcej jak nasza Ustka poza sezonem, ale atrakcji nie brakuje. Z półwyspu organizowane są wycieczki na Islas Ballestas i do rezerwatu Paracas. Po wypłynięciu w morze widać El Candelabro- wyryty w piasku na wysokość 180 m trójząb, który oczywiście nie wiadomo skąd się wziął i do czego służył (przewodnik znów przedstawił kilkanaście hipotez) a na wyspach znajduje się największa kolonia na świecie lwów morskich! Można tam też zobaczyć pingwiny, pelikany peruwiańskie, rozgwiazdy, kraby i inne naskalne przylepce a do tego miliony ptaków, których nazw nie pamiętam. Ptaki wyczuwa się juz na odległość kilometra- produkują setki ton guano rocznie, które potem sprzedaje się jako nawóz. Rezerwat też niczego sobie- flamingi (czerwono-biało-czerwone stąd peruwiańska flaga!), wydmy, pustynia, czerwona plaża (jedyna w Ameryce Południowej) i czysty ocean (nie to, co u wybrzeży samego miasteczka Paracas). Choć panują tu teraz temperatury co najwyżej umiarkowane, wraz z jednym poznanym po drodze rodakiem (pan profesor na emeryturze), ku przerażeniu tubylców i innych turystów (jakby niemieckie albo angielskie morze było cieplejsze, phi!) postanowiliśmy popływać. Dzień udany- kąpiel w Pacyfiku zaliczona, ilość spożytych ryb- 4 w tym ceviche (zachwalana przez wszystkich potrawka z surowych ryb, cebuli, limonki i chili).
- Lima>Amsterdam>Berlin > Wrocław >Kraków
Tylko 14 godzin lotu, 5 godzin shoppingu na lotnisku w Amsterdamie, pół godziny w taksówce w Berlinie, 5 godzin w polskim busie i 3 godziny w samochodzie- Nowa Huto nadciągamy!