Gwatemali etap drugi: rezygnacja/irytacja. Zwiedzanie największego w Gwatemali miasta Majów po całonocnej podróży i w 40 stopniowym upale nie jest dobry pomysłem. Nie ukrywam, że nie byłam przyjaźnie nastawiona do otoczenia, głównie dlatego, że meksykańska serdeczność przerodziła się w gwatemalską nachalność. Flores okazało się jednym z najdroższych miast (miasteczek/wysepek) Ameryk, w którym byliśmy. Za piwo w sklepie zapłaciliśmy tyle, co w Krakowie w barze na Rynku. Na każdym kroku próbowano nam coś wcisnąć, a produkty nawet w dużych sklepach nie mają metek z cenami, więc turyści, również ci mówiący po hiszpańsku, płacą podwójnie. Kartek stąd wysłać się nie da, bo poczta w Gwatemali nie istnieje- państwowa poczta została sprzedana prywatnej firmie, która w styczniu zbankrutowała. Ale to może być nasz jedyny wyjazd do Gwatemali, więc sztucznie podtrzymywałam w sobie wątły płomień entuzjazmu. Pierwszy raz zdecydowaliśmy się na zorganizowaną wycieczkę- poszalejmy, to nic, że zasoby kurczą się w przeraźliwie szybkim tempie! Przewodnik (irytująco arogancki) był świetnie przygotowany, więc mimo wszystko nie żałujemy, choć zwiedzanie kompleksu z europejskimi backpackersami trwało w nieskończoność (selfie przy każdym krzaku; widziałam miasto Inków to się teraz powymądrzam, bo jeszcze nie dotarło do mnie, że to zupełnie inna kultura; aaaa pająk, weźcie go; jestem oryginalny, skręcę sobie w krzaki, żeby podumać, a wy mnie potem szukajcie) i nie udało nam się niestety poczuć jak w Palenque. W Tikal znajduje się najwyższa świątynia Majów (najwyższa piramida jest w Mirador), która zrobiła na nas ogromne wrażenie. To ona stała się planem 4 epizodu „Gwiezdnych wojen”, ma 70 metrów wysokości i powadzą na nią wąskie schody; gdy pot zalewa oczy, a duża wilgotność powietrza sprawia, że sapiesz jak pies, nie jest łatwo się na nią wspiąć. Cały czas nie mogę zrozumieć jak udało im się to zbudować bez użycia koła (ołtarze wotywne w kształcie koła potwierdzają, że koło znali, ale na pewno nie używali go do transportu). Dowiedzieliśmy się dużo o kulturze Majów i przewodnik wielokrotnie podkreślał jak bardzo zakłamują historię znane nam Hollywoodzkie filmy, które ze wszystkich kultur prekolumbjskich robią dziwny zlepek (Gibson został zmieszany z błotem). Najmilej będziemy jednak wspominać bliskie spotkania ze zwierzętami w dżungli: dziesiątki małp, tukany, tarantula, papugi i kolibry. Warto tu przyjechać po to, żeby je zobaczyć.
Ciekawostka: głosu T-REXowi w „Jurasic Parku” użyczyła gwatemalska małpa Wyjec (Howler Monkey).
Dla dociekliwych: przewodnik polecił mi dwie pozycje bibliograficzne („Biblia dla chcących zrozumieć kulturę Majów”), więc polecam dalej: „El popolo vuh” i „Annales de los cakchikeles”. Podobno obie książki można dostać też po angielsku i w tłumaczeniu na kilka innych języków.