Rano ruszyliśmy w stronę Paranguà, gdzie mieliśmy się przesiąść na łódkę. Autobus wlókł się niemiłosiernie, a ja przysypiałam w rytm bujania i bólu pustego żołądka. Lubimy podróżować poza sezonem, bo mało ludzi i taniej, ale niestety ma to też swoje złe strony. Bo np. może zdarzyć się tak, że chcesz się przesiąść na łódkę, która ma cię zawieźć na wyspę, ale okazuje się, że tej łódki jednak nie ma i że będzie jedna za kilka godzin. Najprawdopodobniej. Więc szlajasz się po wymarłym miasteczku, które jest brazylijskim odpowiednikiem Juraty po sezonie. Może i nie byłoby tak źle, bo znajdujemy lokalny bazarek śniadaniowy i w ogóle ta senna atmosfera jest wciągająca, ale przymusowy postój minuta po minucie skraca nasz pobyt na wyspie. Dopłyniemy, gdy już będzie zmierzchać. Jesteśmy chyba jedynymi turystami na Ilha do Mel. Naszą pousadą zarządzają upaleni dwudziestukilkulatkowie – typowe bananowe dzieci. Trochę śmiesznie, a trochę jednak kiepsko, bo trudno się z nimi dogadać. Nie udaje nam się nic zjeść w restauracji, bo po oddaniu nam kluczy cała obsługa znika. Co chwilę natomiast dreptają w stronę ich bungalowu młodzi wyspiarze. Będzie impreza. Zaczyna się ściemniać, ale heroicznie ruszamy na spacer. Chcemy dotrzeć choć do latarni morskiej, bo okazało się, że następnego dnia mamy łódkę o 8:00 – na wyspie spędzimy ledwie kilkanaście godzin. Krótki pobyt na kawałku lądu pośród Oceanu Atlantyckiego wydaje mi się absurdalnie nierealny. Na plaży nie spotykamy nikogo, a latarnia dramatycznie wznosząca się na skale wygląda jak sceneria horroru. Tak się spieszymy, że zapominamy o latarkach i mylimy ścieżkę. Nie wiadomo skąd pojawia się rowerzysta, ale szybko znika w tropikalnym gąszczu. Mam wrażenie jakbyśmy chodzili po wyspie całą noc, a minęła zaledwie godzina. Może to przez wyczyszczony żołądek mam jakieś zwidy, a może ta wyspa działa na mnie jakoś dziwnie. W nocy deszcz stuka o dach, a wiatr gra na palmowych liściach.
About the author
Kilkanaście lat temu przestałam się przemieszczać, a zaczęłam podróżować. Rozglądam się po świecie i kolekcjonuję wzruszenia. Piszę, żeby jeszcze raz zachwycić się odwiedzanymi miejscami, ale staram się też przemycić wskazówki dla innych podróżujących. Zawodowo zajmuję się uczeniem siebie i innych o literaturze włoskiej, hobbystycznie chłonę inne języki i kultury.Related Posts
27 lipca, 2018
…i setki zjedzonych tacos…
25 lipca, 2018
Słoniowe dylematy
5 października, 2019