Lukka mniej jest zatłoczona niż Florencja i Piza i można w niej poczuć się bardziej „po włosku”. Na studiach czytałam w jednej książce (P. Muratowa „Obrazy Włoch”), że Lukka jest brzydka i ponura, a jej historia „jest pełna nikczemności, hańby i poniżenia”. W zasadzie lepszej reklamy nie potrzeba. Bo kto, po renesansowych toskańskich zachwytach, nie ma ochoty na coś bardziej krwistego i ludzko brzydkiego? Pojechaliśmy więc do Lukki po solidnej dawce florenckich artystycznych doznań żądni błota, brudu i przejawów hańby. A tu nic z tego! To przepiękne, trochę leniwe miasteczko, które wydaje się być stworzone do tego, by gubić się w jego wąskich uliczkach, śledzić z aparatem znudzone koty i popijać prosecco w ogródkach! W sumie to byłam zawiedziona bo nie takich atrakcji się spodziewałam… Ale udało mi się wyśledzić jedną lekko makabryczną atrakcję turystyczną. W bazylice San Frediano (niedaleko Amfiteatru) w kaplicy po prawej stronie przechowywane jest ciało św. Zyty. Całe ciało. W szklanej trumnie. Historia tej Zyty jest bardzo dziwna… Żyła sobie Zyta w XIII wieku i pracowała jako służąca u bogatej lukańskiej rodziny Fatinellich. Podobno wynosiła chleb dla biednych i gdy ją przyłapano skłamała, że niesie kwiaty, wtedy stał się cud i chleb rzeczywiście przemienił się w kwiaty. Ale najbardziej zaciekawiły mnie wyniki najnowszych badań, które dowiodły, że Zyta się systematycznie podtruwała ołowiem wyskrobując resztki jedzenia z garnków! No przyznajcie, że to niezła historia! Jest też druga ciekawa legenda związana z lukańskim kościołem, tym razem z kościołem San Martino. Znajduje się tam ogromny, prawie trzymetrowy krucyfiks, na którym Pan Jezus ma podobno prawdziwą twarz Pana Jezusa (Volto Santo). Historia powstania Volto Santo jest ciekawa, ale ważniejsza dla Włochów jest historia pojawienia się krucyfiksu w Lukce. Gdy podstępem wywieziono figurę z Jerozolimy i przypłynęła do Włoch, Włosi zażarcie się kłócili gdzie święta rzeźba powinna stacjonować. Wsadzono ją więc na wóz bez woźnicy i postanowiono, że zostanie tam, gdzie zaprowadzą ją woły. Jak możecie się domyślić wóz dotarł do Lukki. Na pamiątkę tego wydarzenia 13 września odbywa się w mieście wielka procesja ze świecami -La Luminara di Santa Croce. Niestety nie widzieliśmy jej na własne oczy, ale podobno to niesamowity widok- całe miasto oświetlone jest tylko światłem świec, gasną wszystkie lampy i latarnie.
Poza licznymi i pięknymi kościołami (San Frediano, San Michele in Foro, San Martino) Lukka pochwalić się może też urokliwymi wieżami. Na dwie z nich można wejść. My po Toskanii podróżowaliśmy z Zosią, która mniej była zainteresowana renesansową architekturą, za to bardzo chętnie wspinała się na rozliczne toskańskie wieże, więc nie mogliśmy przegapić okazji do wdrapania się na wieże w Lukce. Otwarte dla turystów są Torre Giunigi i Torre delle Ore. Wejście na Wieżę Guinigi może przyprawić o zawrót głowy… Na ostatnim podeście zdezerterowałam i stwierdziłam, że już dalej nie dam rady wejść. Schody są wyeksponowane, a podestów niewiele i między stopniami widać dokładnie jak wysoko już się weszło…. Urbi musiał po mnie zejść i zaprowadzić mnie za rękę na górę. Nogi miałam jak z waty, ale Zośka wjechała mi na ambicję! Żeby dziewięciolatka wbiegła w podskokach, gdy ja przyklejam się jak ślimak do ściany? Na wieży rosną dwa potężne dęby, które możecie zobaczyć na większości pamiątkowych obrazków z Lukki. Na Wieżę Zegarową wchodzi się dużo łatwiej – jest zabudowana. Mało kto na nią dociera, a szkoda, bo widok jest równie piękny co z Wieży z dębami. No i jest też bonus – można zobaczyć jak wygląda mechanizm zegara, a jak wejdzie się o pełnej godzinie to nad głowami biją potężne dzwony (nie dla osób o słabym sercu – nas dzwony zaskoczyły i byłyśmy z Zochą o włos od zawału). Gdybyście mieli jeszcze chwilkę koniecznie zajrzyjcie też do Ogrodu Botanicznego. Pośrodku jest sadzawka, w której żyją dziesiątki ryb i żółwi, fajnie na nie popatrzeć jak wychylają się spomiędzy nenufarów. No i można też zahaczyć o karuzelę. Taką staromodną, która świeci się po zmierzchu lampkami odbijającymi się w cekinach na końskich pyskach. I obowiązkowo Amfiteatr… Sami widzicie, w Lukce nie da się nudzić!
GDZIE ZJEŚĆ PIZZĘ W LUKCE?
Przepyszną i niedrogą pizzę zjecie w Pomodori Pizza & Co., Via Fillungo, 3. Spróbujcie koniecznie farinata di ceci- najlepszą na świecie „pizzę” z mąki z ciecierzycy (jeszcze lepsza, gdy się ją przyprószy pieprzem).