W 1928 roku dwaj bracia, 15-to letni Nils i 13-to letni Jannes Olsson z Nusnäs zaczęli rzeźbić swoje dalahäst i dali podwaliny pod budowę końskiego imperium. To właśnie ich konik został zaprezentowany na Wystawie w 1939 roku i stał się symbolem Szwecji.
Obsesyjnie zazdrościłam kuzynowi, który na podwórku miał warsztat stolarski. Nie to, żebym od pieluch interesowała się stolarstwem, bynajmniej, ale ten warsztat to były wrota do Narni. Gdy wprawiło się w ruch nadrdzewiałe zawiasy i pchnęło skrzydła drzwi, naszym kilkuletnim ślepiom, uklejonym po spaniu i na stałe lekko wytrzeszczonym z niedowierzania, ukazywał się raj. Prawdziwa ziemia obiecana, choć wiadomo było, że jak czegoś dotkniemy, to wuj nam „giry z tyłków powyrywa” albo ewentualnie „tak dupska przetrzepie, że przez miesiąc nie siądziemy”. Nie miałam co prawda doświadczenia w tej dziedzinie, ale brzmiało wyjątkowo groźnie, a wuj miał łapska jak dwie łopaty, bo pracował w drewnie, zajmował się robieniem stołków, taborecików i drewnianych zabawek. Co sobotę, w środku nocy pakował na żuka drewniane ptaszki, koniki i śmieszne mini taboreciki. Toczył się tym żukiem przez dwie gminy, żeby wystawić z samego rana towar na pobliskim targu. Oglądanie tych cudeniek w warsztacie, to było naprawdę coś. Cena niewygórowana – musiałam się za to pocałować z kuzynem w usta. Chciał „dookoła”, ale nie bardzo wiedziałam jak to się robi, więc zadowolił się mokrym cmoknięciem.
Struganie drewnianych zabawek to tradycja bardzo dobrze u nas znana. W moich stronach najpiękniej prezentowały się zawsze ruchome ptaszki, dziobiące kurki i zaprzężone w parę koni bryczki. Kolory jakie się trafią. Najlepiej schodziły pstrokate, ale kto by tam wybrzydzał, ważne, że w ogóle pomalowane. Dziś jednak szanse na zobaczenie ludowego artysty przy pracy są bardzo małe, a zabawki coraz trudniej kupić – nigdy nie zrobiły takiej kariery jak szwedzkie koniki, które wszyscy przywożą jako souveniry ze Sztokholmu.
Koniki Dala już dawno stały się symbolem Szwecji. Można kupić żelki w kształcie koników, breloczki z konikami, koszulki z konikami, papier toaletowy z konikami i wszelkie inne pseudodala badziewie. Jeśli jednak nie jesteście fanami pamiątek wyprodukowanych u dalekich sąsiadów za Wielkim Murem, wysupłajcie trochę drobnych z portfela i kupcie oryginalnego konika z manufaktury, a najlepiej wybierzcie się do fabryki i spójrzcie jak takie koniki się robi.
Koniki Dala struga się i maluje od wieków, ale model, który stał się kultowy, został pierwszy raz zaprezentowany w 1939 roku na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Ich popularność zaczęła się w XIX wieku, gdy rzemieślnicy z rejonu Dalarna zaczęli sprzedawać swoje wyroby coraz dalej od domu. Wśród koszyków i ostrzałek na straganach pojawiały się strugane koniki malowane w tradycyjne wzory, którymi ozdabiano dalanijskie domy. Z produkcji drewnianych zabawek znani byli mieszkańcy okolic Mory, szczególnie wiosek Vattnäs, Risa, Bergkarlås i Nusnäs. Końskie dekoracje pojawiały się tu zresztą jeszcze wcześniej, drwale wykrawali je w kawałkach drewna w XVIII w., a może dawniej. Konie były niezwykle cenne, więc nic dziwnego, że najchętniej właśnie je uwieczniano. W 1928 roku dwaj bracia, 15-to letni Nils i 13-to letni Jannes Olsson z Nusnäs zaczęli rzeźbić swoje koniki dalahäst i dali podwaliny pod budowę końskiego imperium. To właśnie ich konik został zaprezentowany na Wystawie w 1939 roku i stał się symbolem Szwecji. Dziś w Nusnäs można zwiedzać manufaktury: Grannas A. Olsson i Nils Olsson. Pierwsza wydaje się mniejsza, ale to tylko złudzenie, po prostu sklep jest osobno, do fabryki trzeba przejść na drugą stronę ulicy. W sklepie można podejrzeć jak maluje się koniki, w fabryce, lawirując między warsztatami, można prześledzić cały proces produkcji. Nie wiem czy pracownicy się cieszą, że zakłady są otwarte dla zwiedzających, ale my byliśmy zachwyceni! W Grannas jest wystawka koników, na której stoi TEN konik z 1939 roku i kilka koników z XIX wieku. Drugi zakład jest przyklejony do sklepiku z pamiątkami, tu rzemieślników ogląda się przez szybę, można znów podejrzeć wszystkich przy pracy. Koniki robi się tradycyjnie, wykorzystując najprostsze narzędzia, ich ostateczny kształt zależy od rzemieślnika, który wykańcza prototyp – każdy ma swój własny sposób na modelowanie uszu, czy głowy! Jeśli będziecie mieć czas, warto zajrzeć do obu pracowni, każda jest inaczej zorganizowana. Ceny koników w obu sklepach są takie same, ale koniki różnią się kolorami i występują w różnych rozmiarach, więc znów lepiej zajrzeć i tu, i tu, zanim zrobi się zakupy. Oryginalne koniki Dala można kupić w całej Szwecji, nie musicie więc tarabanić się aż do Nusnäs, żeby sobie takiego zafundować. Pewnie większość koników w sztokholmskich sklepach z pamiątkami to fabryczne podróbki, ale oryginały nie kosztują wcale aż tak dużo (13 cm w kłębie 250 SEK), więc bardzo polecamy, żeby zerknąć czy kupowany konik na pod spodem naklejkę jednej z manufaktur.