Dziennik podróży po Peru i Boliwii odc. 1

  • Kraków>Wrocław>Berlin>Paryż>Lima 26.08.2015

Nasza podroż z Krakowa do Limy trwała łącznie 36 godzin. Najpierw samochodem dostaliśmy się do Wrocławia, potem Polskim Busem do Berlina, stamtąd, po kilku godzinach przerwy polecieliśmy do Paryża, a z Paryża (wreszcie!) do Limy. Choć można tę trasę pokonać dużo szybciej, dzięki niezbyt dogodnej przesiadce w Berlinie udało nam się kupić tańsze bilety i przy okazji mogliśmy zwiedzić nocą niemiecką stolicę. Urbi trzymał fason, ja zmieniłam sie w dresiarza- każdy wie, że 14 godzin w samolocie można przeżyć tylko w dresie, więc przygotowałam się odpowiednio już wcześniej i berlińczycy brali mnie (słusznie zresztą) za biednego przybysza ze wschodu.

  • Lima 27.08.2015

Do Peru przylecieliśmy późnym wieczorem (PL-7godz) i wybraliśmy sie na nocny spacer po Limie. Podobno to najbardziej przygnębiające peruwiańskie (a według niektórych równych sobie nie ma w całej Ameryce Południowej) miasto. Poczytać o limskiej depresji można nawet u Vargasa, albo, jeśli ktoś jest wtajemniczony w literaturę Ameryki Południowej, u Sebastiana Salazara Bondy´ego czy Alfreda Bryce Echnique’a. Rzeczywiście jest mroczno, mglisto i duszno. Wieczorem czuliśmy sie jak bohaterowie filmu grozy – wszędzie pełno ogromnych kościołów, słabo oświetlonych i obsiądniętych przez ptaki. Dosyć ciekawe, że Hiszpanie wybrali takie mroczne miejsce na stolicę… Tym razem nie popisali sie sprytem- Pizarro założył miasto w środku sezonu letniego i nie wiedział, że zmieni się ono diametralnie, gdy lato się skończy. Tak czy siak, warto sie czasem posmucić w Limie!
Rano obudziły nas śpiewy z pobliskiej Bazyliki św. Franciszka- element patriotyczny- wierni śpiewali „Barkę”! Na wpół świadomi, jeszcze niepewni, czy „Barka” to wytwór naszej bujnej wyobraźni, doświadczenie zupełnie realne, czy narastająca już w pierwszej dobie tęsknota za Ojczyzną-Matką, poszliśmy na śniadanie (i spotkaliśmy hostelowe zwierzaki- żółwie rozmiar XXL i pawie- jaki kraj takie petsy), gdzie odkryliśmy, że „Barka” jest śpiewana co godzinę, a przed Bazyliką tłoczy sie niewiarygodny tłum chętnych do otrzymania różnorakich łask- trafiliśmy na odpust (za ofiarowywane kwiatki i świeczki Juda Tadeusz podobno sie hojnie odwdzięcza). Fascynująca ta ich gorliwość religijna: kiczowata, głośna, ale poruszająca i taka swojska. U Franciszkanów oprócz Bazyliki można też zwiedzić katakumby, gdzie pochowano ponad 70000 ciał. Katakumby zwiedza się z przewodnikiem, który podobno mówi po angielsku, bez znajomości hiszpańskiego jednak nie można liczyć na to, że się cokolwiek zrozumie. Wieczorem udało nam się zobaczyć kilka ciekawych wystaw, bo trafiliśmy akurat na Noc Muzeów. Lima ma bardzo bogatą ofertę turystyczna- dziesiątki kościołów i muzeów, parki, uliczne przysmaki i bazary. Dobrze, ze jeszcze tam wracamy, bo jedna doba na zwiedzanie miasta to skandalicznie mało.

Polecamy wszystkim, którzy zatrzymują się w Limie: HOTEL ESPANA, Jr Azangaro 105. Lima 1.

p.s. czapki Tuska są wszędzie!!!! #czapkatuska
p.s.2 św. Róża odbiera listy po śmierci wyciągając je ze studni!!!

About the author

TamBylcy, czyli PauKa (zwana Pauliną) i Urbi (zwany Marcinem), to para podróżników przez życie. Dzielimy się z wami naszymi podróżniczymi projektami na blogu od sierpnia 2017. Wtedy właśnie, zachęceni przez przyjaciół, postanowiliśmy upublicznić wspominki, refleksje i rady. Naszą bazą wypadową jest Kraków. Jeśli będziecie w pobliżu, zapraszamy na najlepszą włoską kawę w Nowej Hucie !