Dziennik podróży po Peru i Boliwii odc. 5

  • Copacabana 5.09.2015

Nareszcie Boliwia!!! Pierwsze wrażenia, zanotowane na autobusowym bilecie: „pada, śmierdzi i brudno”. Ale jak przestało padać to nawet już tak bardzo nie śmierdziało, a śmieci nie rzucały się tak bardzo w oczy. Copacabana nad jeziorem Titicaca jest podobno ulubionym miejscem na weekendowe wypady Boliwijczyków. Miasteczko dziś wydało się nam bardzo senne, a nawet upalone- bardzo dużo tutaj rasta-Europejczyków. Życie płynie niespiesznie, dzieci grzebią w kałużach, mamy robią na drutach czapki dla turystów. Niewiele tu do oglądania (główną atrakcją jest wyprawa na wyspy na jeziorze): bazylika Matki Boskiej Gromnicznej z cudowną figurą, stworzoną przez potomka Tupaca (on musiał mieć bardzo duże moce przerobowe, bo wszędzie napotykamy jakichś jego potomków), która jest przedmiotem kultu i patronką jeziora i droga krzyżowa, która wspina się na wzgórze z 3800m n.p.m. na 4100 m n.p.m. Na samym szczycie, przy ostatniej stacji, stoją straganiki, na których można kupić plastikowe samochody (są samochody osobowe, koparki, autobusy i ciężarówki) każdej możliwej marki, papierowe pliki podrabianych dolarów, plastikowe domki, plastikowe sklepy obuwnicze, plastikowe zakłady fryzjerskie, plastikowe hotele, plastikowe restauracje i wiele innych plastikowych wspaniałości. Według miejscowych, gdy przejdzie się drogę krzyżową w obranej intencji, okrążając każdą stację trzy razy, a na szczycie zakupi się plastikowy odpowiednik marzeń i potem spali sie go w odpowiednio przygotowanej betonowej wnęce, to można się spodziewać, że nasza intencja-marzenie zostanie wysłuchana i staniemy się niebawem właścicielami owego sklepu obuwniczego i pliku dolarów (czy co tam sobie wybraliśmy)!

  • Isla del sol 6.09.2015

Ale tu zimno! Ten, komu Boliwia kojarzy się z wysokimi temperaturami, jest w błędzie… Słońce świeci, ale tylko opala, nie grzeje. Popłynęliśmy na sławną wyspę Isla del Sol na jeziorze Titicaca obejrzeć pozostałości po kolebce Inków. Jak stwierdził Urbi ¨kolejne nieruchomości¨. Wyspa jest nieduża (długa na 9,6km w najszerszym miejscu liczy 6,4km) i można ją przejść na piechotę. Inkaskie kompleksy ruin, schody i fontanna są porozrzucane po wyspie, więc najlepiej przeznaczyć cały dzień na zwiedzanie. Przejmujący wiatr dał nam się we znaki- polecamy ubrać się ciepło na tę wycieczkę. W drodze powrotnej płynęło z nami barką bardzo sympatyczne boliwijskie rodzeństwo (na oko 3 i 4 lata), które przyprawiłoby o palpitacje serca każdą polską matkę! Najlepszą zabawą było wychylanie się przez wybite w barce okno, pociąganie za ster, moczenie patyka od lodów w jeziorze i oblizywanie go, dzielenie się lodami z psem (sprawiedliwie – liz dla mnie, liz dla ciebie) i przelewanie coli z kubka do muszelki (gdy cola się spieniła, w wyniku jakiejś reakcji zapewne (każdy wie, ze kwas rozpuszcza wpień), na pewno smakowała lepiej). Spodobała się im tez bardzo podróżująca z nami głupia małpa i już myśleliśmy, że jej nie odzyskamy, ale na brzegu kulturalnie została nam zwrócona. Po powrocie do Copacabany okazało się, że w niedzielę jest międzynarodowy dzień pieszego (Boliwijczycy postanowili zacząć walkę z zanieczyszczeniem powietrza akurat w tę niedzielę) i pierwszy autobus do La Paz odjeżdża dopiero popołudniu… Jesteśmy wiec zmuszeni spędzić tu kolejną noc i pół dnia…

  • znowu Copacabana 6.09.2015

Niedziela to zawsze najciekawszy dzień. Msze odbywają się we wszystkich kościołach z dużą częstotliwością i zawsze jest jakieś ciekawe święto, które należy odpowiednio uczcić. Copacana słynie z bazyliki Matki Boskiej Gromnicznej, w której znajduje sie cudowna figura i w kościele tym można otrzymać błogosławieństwo szatą cudownej figurki. W tym celu należy zapisać swoją rodzinę w kancelarii na listę (średni czas oczekiwania rodziny na kolejkę błogosławieństwa to pół roku), a gdy przyjdzie wyznaczony czas trzeba pojawić się na mszy, na której nazwisko rodziny jest wyczytywane, i w odpowiednim momencie podejść do ołtarza. Ksiądz podaje z ołtarza szaty, w które w poprzednich latach była ubrana figurka, a rodzina szczelnie się nimi okrywa na błogosławieństwo. Wydaje się, że błogosławieństwo działa tylko wtedy, gdy cała rodzina dobrze się ściśnie pod szatką, tak, żeby żaden jej członek (ani brat, ani noga) spod niej nie wystawał. Miasto znane też jest ze święcenia samochodów! Co niedzielę zjeżdżają się tu dziesiątki aut. Przybrane kwiatami i odpucowane, wszystkie są święcone przez jednego (sławnego już w całej Boliwii) zakonnika, który niespiesznie, popijając piwo karmelowe z pianą z jajek, wymachuje kropielnicą z kwiatków i bardzo dokładnie święci każdy zakamarek pojazdu. Piwo bardzo słodkie, zakonnik bardzo sympatyczny, auta bardzo wyświęcone, nawet pod maską.

About the author

TamBylcy, czyli PauKa (zwana Pauliną) i Urbi (zwany Marcinem), to para podróżników przez życie. Dzielimy się z wami naszymi podróżniczymi projektami na blogu od sierpnia 2017. Wtedy właśnie, zachęceni przez przyjaciół, postanowiliśmy upublicznić wspominki, refleksje i rady. Naszą bazą wypadową jest Kraków. Jeśli będziecie w pobliżu, zapraszamy na najlepszą włoską kawę w Nowej Hucie !