#7 fińskie drogi- Czwórka i łoś na deser

Laponia nie rozpieszcza. Śpimy już w najgrubszych bluzach, a rano bus zamienia się w saunę parową, tylko jakąś taką zimną (okazuje się, że nie potrzeba do tego mokrych ubrań). Jest wilgotno i chłodno. Dziś, po zachęcającym poranku przyszła Wielka Smuta- od południa chmury właściwie całkiem pokrywają niebo. Choć pewnie za kilka dni będziemy mieć dosyć ciągłego niedosuszenia, to teraz jeszcze wydaje nam się to całkiem przyjemne- czy to jakiś rys masochistyczny? Cały czas jedziemy największą dwudziestowieczną lapońską inwestycją- kultową autostradą Arctic Ocean Highway (czyli nr 4), która w 1931 roku połączyła Liinahamari z resztą Finlandii. Co kilkadziesiąt kilometrów mijamy stacje benzynowe, te, które nie są samoobsługowe, funkcjonują jako centrum rozrywki dla tubylców. Znajduje się w nich kawiarnia i automaty do gry. Zwyczaj przesiadania na stacjach rozpowszechnił się w latach ’60 i ’70, kiedy mechanizacja rolnictwa i prac leśnych pozbawiła wiele osób pracy. Finowie, z braku innych zajęć, zaczęli wtedy przesiadywać w barach przy stacjach i stały się one centrum życia towarzyskiego. Zboczyliśmy trochę z Czwórki i wybraliśmy się na trekking na górę Killopää w Parku Urho Kekkonena. Park jest jednym z największych w Europie terenów niezamieszkałych i poszczególne jego części nazywają się „odludziami”. Finlandia to kraj w 74% porośnięty lasami. Jak to w ogóle możliwe, że w jednym regionie jest tyle Parków Narodowych i rezerwatów przyrody? Ciekawe czy ktoś kiedyś policzył ile kilometrów mają w sumie lapońskie szlaki… Drugim punktem było zwiedzanie muzeum kultury Sami (Lapończyków) w Inari. Muzeum nazywa się Siida, co w języku północnych Sami znaczy wioskę Sami lub wioskę reniferów. To obowiązkowy przystanek w podróży po Laponii. Siida ma świetnie zorganizowaną wystawę, która od podstaw tłumaczy zawiłości kultury, języka i historii Sami. Jest też sekcja o językach lapońskich, wyobraźcie sobie, że Lapończycy mają aż 28 różnych rzeczowników, które przetłumaczymy na polski po prostu jako „renifer”! Muzeum ma skansen, w którym można obejrzeć różne rodzaje zabudowań używanych przez poszczególne grupy Sami: od szałasów, po chatki i lapońskie tipi ze skór reniferów. Moja żądna poznawania nowych kultur natura czuje się usatysfakcjonowana. Ale nie to było hitem dnia. Najwspanialsze było to, że dziś, po raz pierwszy zobaczyliśmy ŁOSIA! Nie to, żeby renifery nam się znudziły, szczególnie, że pojawiły się ostatnio, oprócz widywanych już od kilku dni szarych reńków, renifery białe, podpalane i w białe cętki, co bardzo urozmaiciło krajobraz, ale łoś to prawdziwy rarytas! Gdy w Finlandii ktoś będzie do was mrugać światłami to nie sprawdzajcie kompulsywnie, czy macie włączone światła, najprawdopodobniej po drodze przechadza się po prostu stado reniferów.

About the author

Kilkanaście lat temu przestałam się przemieszczać, a zaczęłam podróżować. Rozglądam się po świecie i kolekcjonuję wzruszenia. Piszę, żeby jeszcze raz zachwycić się odwiedzanymi miejscami, ale staram się też przemycić wskazówki dla innych podróżujących. Zawodowo zajmuję się uczeniem siebie i innych o literaturze włoskiej, hobbystycznie chłonę inne języki i kultury.