- Kanion Colca 12.09.2015
Pobudka o 2:30 na wakacjach boli tak samo jak w każdym innym terminie, ale było warto! Kanion Colca, najgłębszy na świecie (dwa razy głębszy od Kanionu Colorado !), to kolejne super miejsce na trekking. Tym razem jednak wybraliśmy się tylko na jednodniową wycieczkę (czas goni, kaszel wykańcza Urbiego), wiec musimy kiedyś tu jeszcze wrócić. Jednym z głównych punktów programu na wycieczce po Kanionie jest przystanek w Cruz del Condor, nad którym każdego ranka przelatują kondory. Dziesiątki turystów czatują od wczesnych godzin z aparatami i kamerami- w sumie nie wiadomo co bardziej emocjonujące- kondory, czy zaspani Anglicy wychylający się nad przełęczą. Kanion w czasach preinkaskich zamieszkiwało 80 tys. osób, dziś pozostało ich jedynie 15 tys. Tarasy, położone na różnych wysokościach, dzięki urozmaiconym warunkom pogodowym, służyły do uprawiania wszystkiego, co rośnie w Peru, a do tego Inkowie stworzyli ultranowoczesny system nawadniający- Kolka była praktycznie samowystarczalna (słowo „colca” znaczy nic innego jak spichlerz, bo w kanionie rozstawiano wielkie spichlerze na zbiory).
- Arequipa
W Arequipie podobało nam się wszystko, ale najbardziej klasztor św. Katarzyny, który jest tak duży (26000m2), że tworzy miasto w mieście. W klasztorze, utworzonym w XVI w, umieszczano córki z bogatych hiszpańskich rodzin- trafiała tam druga córka w rodzinie (czyli taki właśnie czekałby mnie los) i przez całe swoje klasztorne życie była utrzymywana przez rodzinę. Co roku przyjmowano do nowicjatu 18 zakonnic w wieku od 12 lat. Klasztor doczekał się nawet jednej błogosławionej- siostry Anny. Cele, które zobaczyliśmy w środku były ogromnym zaskoczeniem (kto widział polskie żeńskie klasztory, ten spodziewa się minimalizmu). Klasztor był zamknięty, zakonnice nie miały kontaktu ze światem zewnętrznym, ale nie można powiedzieć, że żyły w ubóstwie… Każdej zakonnicy służyły nawet cztery służące!!! Były kucharki, pomywaczki, pokojowe, praczki i nawet mężczyźni do pomocy w polu (podobno nie widywali się z zakonnicami, ale kto ich tam wie…). „Cela” składała się z sypialni, małego saloniku i kuchni ze spiżarką! Trochę biedniejsze siostry obywały się bez saloniku, albo jadały we wspólnej stołówce, ale i tak przepych ogrodów i fontann wynagradzał im te niewygody. To się nazywa „oddać się kontemplacji”- żadne ziemskie niedole nie przeszkadzały rozmodlonym siostrom!